Studium tradycji 2 – 12 tradycji AA

W grupach 12-stopniowych nie ma czegoś takiego jak indywidualny autorytet. Żaden członek nie „kieruje” ani nie „kontroluje” działań innych członków grupy.

Tradycja 2. Dla naszego grupowego celu istnieje tylko jeden ostateczny autorytet – kochający Bóg, który może wyrazić siebie w sumieniu naszej grupy. Nasi przywódcy są tylko zaufanymi sługami; nie rządzą.

Decyzje grupowe to tylko decyzje grupowe. Po omówieniu wszystkich aspektów danej sytuacji, w tym opinii mniejszości, grupa głosuje w tej sprawie i większością głosów dochodzi do porozumienia. Głosowanie to nazywa się „sumionem sumienia”.

Każda grupa jest wspólnotą równych. Bez względu na pochodzenie, wykształcenie lub doświadczenie zawodowe poszczególnych członków, żaden członek nie ma władzy „nad” grupą. W ten sposób wspólnota dociera do wszystkich, którzy szukaliby jej pociechy i stwarza atmosferę poczucia „przynależności” do wszystkich członków.

Ale są liderzy…

Tradycja ta była wielokrotnie błędnie cytowana jako „nie mamy przywódców”. Ale wyraźnie stwierdza, że ​​każda grupa ma swoich liderów, po prostu nie mają oni władzy nad resztą grupy. Niezależnie od tego, czy są przedstawicielami grupy na danym obszarze lub dystrykcie, czy sekretarzem lub skarbnikiem, powierzono im odpowiedzialność za służenie grupie, a nie podejmowanie za nią decyzji.

Grupy mają też wyraźnie innych „liderów”. Są tacy, którzy dzieląc się swoją mądrością i siłą na spotkaniach, są po cichu uznawani przez grupę za „duchowych liderów”. Są tacy członkowie, którzy są tak mocno zakorzenieni w zasadach i tradycjach programu, do których grupa zwraca się, gdy pojawiają się pytania dotyczące możliwego naruszenia tych zasad i tradycji. Oni też są przywódcami, ale też nie rządzą.

Oto historie odwiedzających tę stronę, którzy podzielili się swoimi doświadczeniami z tradycją 2:

Sens przynależności

Zanim przyjechałem do Al-Anon, nigdy tak naprawdę nie czułem, że „należę” do jakiejkolwiek grupy. Bez względu na to, jaki komitet, rada dyrektorów, komitet sterujący czy jakakolwiek grupa, do której należałem, zawsze miałem wrażenie, że wszyscy tam „należą”, ale jakoś po prostu odwiedzałem, a nawet przeszkadzałem.

Aby zrekompensować sobie niską samoocenę, zwykle przesadzałem. Zawsze musiałem być tym, który sprzedał najwięcej biletów, zebrał najwięcej pieniędzy, poświęcił najwięcej czasu lub cokolwiek.

W ten sposób próbowałem dojść do punktu, w którym moje członkostwo w grupie było „uzasadnione”. Żebym poczuł, że naprawdę jestem częścią zespołu. Ale to nigdy nie zadziałało.

To właśnie w Al-Anon nauczyłem się koncepcji, że „spotkanie” nie należy do nikogo poza tymi, którzy się pojawili i uczestniczyli. Nie było nikogo, kto „kierował” rzeczami. Nikt nie był „dowódcą”. Nasi przywódcy byli tylko zaufanymi sługami, nie rządzili.

Wracając na różne spotkania, odkryłem, że Al-Anon naprawdę miał na myśli to, co powiedział. Każde spotkanie, w którym brałem udział, było tak samo „moim” spotkaniem, jak wszystkich innych.

Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu poczułem to poczucie przynależności i przeniosło się to na inne obszary mojego życia. Teraz wiem, że będąc członkiem, zjawiając się i uczestnicząc, jestem tak samo częścią grupy, jak najstarszy „stary człowiek”. A moje opinie są traktowane z taką samą uwagą i są tak samo mile widziane, jak w dyskusjach grupowych.

Wendy

Sumienie zbiorowe jako konieczne

Było to jedno z tych pamiętnych spotkań, na które czasami mamy zaszczyt uczestniczyć. W Australii ludzie nie zgłaszają się na ochotnika do przemawiania na spotkaniu Anonimowych Alkoholików, ale są wzywani po imieniu lub wskazywani przez przewodniczącego. Niektórzy przechodzą, mówiąc po prostu, że „po prostu utożsamiają się” ze swoim nazwiskiem i faktem, że są alkoholikami, ale większość wysuwa się na pierwszy plan i próbuje się podzielić.

Osoba na krześle była australijskim facetem, który dzwonił głównie do mężczyzn tylko po to, by mówić. Po tym, jak kilku pierwszych mężczyzn przemówiło, kobiety robiły się niespokojne, po tym, jak przemówiło kilku następnych facetów, niektóre kobiety były naprawdę poruszone, a potem po kilku telefonach, głównie męskich, jedna z kobiet dosłownie eksplodowała.

Wstała i krzyknęła: „Nie! To jest to, seksistowska świnio! Czy jesteśmy niewidzialni? Nie warto ich słuchać?” Nasz przewodniczący powiedział: „Słuchaj, siedzę na krześle i zawołam tego, kogo chcę wybrać, a to nie ty, więc usiądź i uszanuj spotkanie!”

O o! Niezupełnie właściwa rzecz, którą można powiedzieć tej feministce, która była na ulicy, w trakcie zdrowienia! W swoim gniewie skierowała się wprost do przewodniczącego z oczywistymi zamiarami morderczymi! Inni wiwatowali lub szydzili, gdy wybuchło pandemonium.

Pewien weteran podskoczył, uniósł ręce wysoko i krzyknął „Sumienie grupy, sumienie grupy…” jak pieśń. Kilku innych podjęło pieśń i zapadła chwilowa cisza.

„Druga tradycja na banerze wskazuje, że byłem członkiem tej grupy, mogę w każdej chwili zwołać spotkanie Sumienia Grupy i wzywam je teraz!”

Kobieta została poproszona: „Proszę przedstawić nam wszystkim swoją sprawę”. Ona zrobiła. Powiedziała, że ​​uczciwość wymaga, aby kobiety mówiące naprzemiennie z mężczyznami, dopóki wszystkie kobiety nie będą miały szansy zdać głosu lub przemówić.

Następnie poproszono mężczyznę na krześle o przedstawienie swojego stanowiska. Powiedział, że ustalił, iż w pokoju jest pięć razy więcej mężczyzn niż kobiet, więc pomyślał, że uczciwie byłoby wzywać kobiety w jednej piątej przypadków.

Inni zostali poproszeni o inne uwagi. Było jeszcze kilka kobiet, które czuły się lekceważone i tylko jedna przyjaciółka prezesa, która się z nim zgadzała. Potrzebna była chwila cichej refleksji, aby poprosić nasze odpowiednie wyższe siły, aby poprowadziły nas w głosowaniu, a następnie poproszono wszystkich o zamknięcie oczu, z wyjątkiem pokrzywdzonej kobiety i przewodniczącego, którzy razem liczyli podniesione ręce dla każdej metody.

Alternatywna metoda kobiety „chłopak-dziewczyna” była oczywiście w przeważającej mierze zaakceptowana i wszyscy usiedliśmy na cudowną drugą część spotkania.

To nie pierwszy raz, kiedy widziałem "Sumienie grupy" wezwane podczas spotkania, ale to było najbardziej dramatyczne.

Australijski Chuck

Powrót do Studium Dwunastu Tradycji

Będziesz pomóc w rozwoju serwisu, dzieląc stronę ze swoimi znajomymi

wave wave wave wave wave